poniedziałek, 29 lutego 2016

Styczeń-luty- sprawozdanie :)

W taką porę roku szesnaście łapek zapewnia nam pracę z mopem i odkurzaczem niemal non stop :) Dlatego na wielu zdjęciach i nagraniach video w tle przewijają się sprzęty domowego użytku, odkurzacz zajmuje honorowe miejsce w salonie, mop skrada się za rogiem, ale taki los psiarzy, ot co ;)  Albo sterylne mieszkanie, cisza, spokój, albo mnóstwo radości, miłości i oddania złotych  serduszek – ja już dawno temu wybrałam :)
W styczniu, jak zwykle, odwiedziła nas Sansa z rodzinką. Sansa – dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, to sunia z pierwszego miotu (kwiecień 2013 r.) Perro Companero. Sunia jest baaardzo sympatyczna i pocieszna. Kilka chwil po tym, jak do nas weszła, zniknęła, a znaleźliśmy ją w sypialni, na łóżku – taka z niej królewna :)))
Wielu z nas wie, że goldeny uwielbiają wodę, jednak nie każdy zdaje sobie sprawę, że dla większości tych psów istnieje ogromna różnica pomiędzy jeziorem, strumieniem czy brudną kałużą, a bieżącą wodą w zaciszu domowej łazienki. O ile Jasper, Diuna czy nawet Milo nie są zadowolone, gdy przychodzi pora kąpieli, to jednak z wielkim żalem w oczach pokornie poddają się naszym zabiegom, tak Cirilla stawia kategoryczne veto. Jej pierwsza kąpiel odbyła się bez większych przeszkód, nawet cieszyłam się, że tak gładko poszło. Kolejna była już totalną porażką. Prośby, groźby, korupcja – nic nie było w stanie przekonać tej zbuntowanej nastolatki do grzecznego wytrwania w wannie podczas kąpieli. Akcja kąpiel Ciri kończy się totalnym chaosem w łazience, w powietrzu latają wszystkie kosmetyki, woda jest wszędzie, tylko nie na psie. Nie wiem w kogo ona się wdała. Latem jest nieco prościej, bo młodą można przemyć przy pomocy szlaufu, ale w sezonie jesienno-zimowym pojawił się problem. Jak poradzić sobie z tą małą waleczną istotką? Jakiś czas temu zaczęliśmy drobnymi kroczkami oswajać Cirillkę z wanną. Duża ilość smaczków, kliker i krótkie sesje zdają się przynosić rezultat. Jeszcze nie udało nam się wykąpać brudaski, ale wchodzi do wanny i toleruje płynącą wodę, jak dla nas to dużo. Jeśli ktoś z Was ma pomysł jak usprawnić ten proces, jesteśmy otwarci na propozycje :)
 Nie wiem dlaczego do tej pory nie pisałam o umiejętnościach aporterskich Diunki, a przecież jest się czym chwalić :) Nie polega to stricte na aportowaniu przedmiotów, to coś bardziej przydatnego niż przyniesiony patyk czy zabawka. Diuneczka lubi i umie pomagać nam w codziennych sprawach, jak np. rozpakowywanie i transport  zakupów z samochodu do domu, podnoszenie upuszczonych przez nas rzeczy np. na spacerze rękawiczka lub telefon. Zawsze można na nią liczyć, jeśli chodzi o transport ręczniczków papierowych czy innych przedmiotów mieszczących się w pyszczku suni. Nie uczyliśmy jej tego, jedynie dostrzegliśmy i wykorzystaliśmy drzemiący w niej potencjał  i nieposkromiony apetyt :)) Zawsze za tą ciężką pracę Diunuś zostaje nagrodzona :) Czasami zdarza się, że gdy jest głodna i  próbuje wymusić na nas posiłek, przynosi nieproszona np. kong, inną zabawkę lub skarpetki :) Jak jej nie kochać !!!




W sumie, to nie do końca rozumiem, dlaczego Milo jeszcze mieszka z nami. Tak sympatyczna, łagodna i oddana psina powinna już dawno znaleźć Swojego Człowieka!
Jego problem z nerkami został już zdiagnozowany i opanowany. Niewiele psów ma to szczęście w nieszczęściu, że choroba została wychwycona we wczesnym stadium i przy odpowiedniej diecie i lekach jej postęp został spowolniony. Często zdarza się, że gdy pojawiają się wyraźne objawy tej choroby, bywa już za późno na leczenie....

Niedoczynność tarczycy? Bez przesady, ludzie też na to chorują, to choroba cywilizacyjna, z którą też da się żyć. W przypadku Milo trzeba tylko dwa razy dziennie pamiętać o podawaniu hormonu euthyrox. Lęk separacyjny, który pojawił się u Milaka, już prawie udało nam się wyeliminować. W tej chwili, gdy Milo zostaje sam w domu, jest w stanie spokojnie spać. Jest czujny i zdarza mu się szczekać, gdy usłyszy, że coś się dzieje na zewnątrz, np. listonosz przy bramie, sąsiad wracający do domu. Po chwili szczekania, Milo wycisza się i kładzie. Skąd wiem, jak to wygląda? Oczywiście inwigilacja za pomocą skype'a :) Pewne nadzieje pokładamy również w kamizelce antystresowej, którą ostatnio Milo dostał od sponsorów (dziękujemy) oraz kastracji chemicznej, która miała miejsce w minionym tygodniu. Kolejny punkt to wiek Milo: 8,5 roku – niby już nie taki młody, ale... Każdy kto miał okazję go poznać, nie dałby mu tylu lat. Jest w bardzo dobrej formie, ma mało kamienia na zębach, dosyć świeży oddech i dużo energii i chęci do zabawy :) Można nawet powiedzieć, że jest nieco infantylny :) Najlepiej dogaduje się  z półtoraroczną Ciri :)
Zainteresowanych odsyłam do wątku Milo na stroniefundacji Aurea

 http://www.fundacjagoldenom.fora.pl/pod-opieka-fundacji,17/milo-8-5-letni-golden-do-adopcji,6467.html

Poskramianie brudasa trwa... 






Na krześle - to musi być Jasper!


Diunusia


Milo, Diuna i Jasper

Na pierwszym planie Ciri z uśmiechem Jokera :)







Milo


Milo



Nasz gość - Sansa

Szalona Sansa

Sansa  Diuna (i ja)

8 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam, najserdeczniej pozdrawiamy, z Sansią rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja też się w końcu doczekałam:)
    Psiaki boskie, a Diunka jest moja ulubienicą. Chociaż w zasadzie kocham wszystkie goldenki. Niesamowite jest to jej przynoszenie. Niestety mojego Izercia nie mogę nauczyć aportowania. W domu jest ok, przynosi, oddaje, zazwyczaj. Ale aportowania na dworze w żaden sposób nie jest w stanie załapać. Trochę mnie to martwi, bo jest to jeden z punktów egzaminu na psa ratownika. Staramy się być cierpliwi, ale łatwo nie jest.

    Szkoda, że Milo nie może znaleźć nowego domu. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni, ludzie mają dobre serca. Trzymam kciuki.

    Masz problem z kąpaniem łobuziarki w wannie. Ja mam prysznic, wprawdzie z głębokim brodzikiem, ale zawsze. Izerek zgadza się na kąpiel, ale nie jest to jego ulubiona rozrywka. Zdecydowanie woli morze. Podczas kąpieli ma minę taką, jakby oskarżał nas o wszystkie problemy świata. Całe szczęście szybko można go przebłagać. Aby łazienka nie wyglądała jak pobojowisko po kąpieli wycieramy go, nakrywamy grzbiet dużym ręcznikiem i trzymając (uniemożliwiając trzepanie) eskortujemy gościa na balkon. Tam trzepie się, tarza po ręcznikach, odreagowuje i wreszcie wraca do legowiska.
    Masz jednak rację, że jak się posiada psa, to trzeba zapomnieć o porządku. Wszędzie ślady, kudełki. Ale nie zamieniłabym tego na czyściutkie mieszkanko. O nie!!! Wolę mojego kudłaczka i brudne podłogi, obdrapane ściany. Uśmiechnięta mordka, merdający ogon i buziaki rekompensują wszystko.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dodać nic ująć 😊 Mamy się z tymi naszymi kochanymi kudłaczami, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich 😊 pozdrawiam cieplutko 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak miło znów zobaczyć Waszą gromadkę, a z każdym wpisem coś mnie zaskakuje. Milo jest uroczy, a Wasze zaangażowanie godne podziwu. Przeczytałam informacje z linka odnośnie jego losu. Myślę, że ludzie unikają adopcji psów w tym wieku martwiąc się, że za szybko odejdą. Ledwo zdążamy się przyzwyczaić do psiaka, a tu trzeba się z nim żegnać z powodu starości. To niedobre podejście, gdyż każde stworzenie zasługuje na to, by przeżyć godną starość. Trzymamy kciuki za Milo. Ten "lęk separacyjny" może być spowodowany brakiem bezpieczeństwa związanym z ciągłymi zmianami domu. Wiem, że u Was jest szczęśliwy, ale zasługuje na to, by wreszcie odnaleźć swoją docelową rodzinę. Ściskamy :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Tobą w 100% Czasami warto jest pomyśleć nie tylko o sobie, ale też o tym, że właśnie starszy pies zanim odejdzie za Tęczowy Most, powinien dostać od nas szansę na spokojną starość.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że Milo nie może znaleźć nowego domu. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni, ludzie mają dobre serca. Trzymam kciuki.


    การ์ตูนโป๊

    OdpowiedzUsuń
  7. in the end I've lived to see, best regards, of course, of course :)

    ดูหนัง

    OdpowiedzUsuń